czwartek, 18 października 2012

Rozdział XV

*z perspektywy Ver*

Koncert odbywał się w wielkiej hali, która prawie cała, była zapełniona, tłum ludzi, krzyki i piski... To nie dla  mnie, współczuję gwiazdą, że muszą znosić takie zachowanie ze strony swoich fanów. Wraz z Niall'em, Livi, Harry'm zajęliśmy miejsca w strefie "VIP". Niedaleko ujrzałam swojego przyjaciela, którego dość dawno nie widziałam, oddaliłam się od mojej "grupy" i poszłam się z nim przywitać
- Hej David! - nieśmiało podniosłam rękę
- Veronica? - brunet ze zdziwieniem się na mnie popatrzył, delikatnie się uśmiechnęłam i przytaknęłam głową na potwierdzenie
- W ogóle się nie zmieniłaś - rzucił mi się na szyję
- Ty też - szeroko się uśmiechnęłam
- Jezu... trzy lata ciebie nie widziałem - ponownie mnie przytulił
- Hej, tylko nie płacz - zaśmiałam się
- Co tu robisz? - zapytałam patrząc w jego brązowe tęczówki
- Z zespołem mieliśmy grać dzisiaj koncert w Londynie, ale go odwołali i tak kręcimy się po mieście - wyjaśnił uśmiechając się
Odwróciłam się, aby sprawdzić lokalizację moich przyjaciół, dołączyli do nich Liam, Louis i Natalie, i Zayn, puściłam do nich oczko i nadal kontynuowałam przemiłą rozmowę z David'em, tak długo ze sobą rozmawialiśmy, że nawet nie zwróciliśmy uwagi, aż koncert się skończył, zorientowaliśmy się dopiero wtedy, gdy ludzie zaczęli się przepychać w stronę wyjścia, szybko jednak wzięłam nowy numer telefonu David'a, gdy nagle poczułam męską dłoń na ramieniu, która ciągła mnie w stronę ludzi
- Pa - rzuciłam lekko zdenerwowana w stronę bruneta i czym prędzej odwróciłam się w stronę Harry'ego
- Kto to był? - zapytał bez emocji
- Mój przyjaciel - szybko odpowiedziałam
- Bardzo miło ci się z nim rozmawiało, przytulasy, całusy...
- Nie widziałam się z nim trzy lata - powiedziałam podniesionym tonem
- Od kiedy wiem przyjaciele się nie całują? - również głośno powiedział
- To był tylko jeden, mały przyjacielski pocałunek w policzek - oznajmiłam wyrywając się mu, przecisnęłam się przez tłum ludzi i szybko wyszłam na zewnątrz, do domu nie miałam daleko zaledwie kilkadziesiąt metrów, przejdę się buta... Po chwili podjechało do mnie auto Styles'a, chłopak opuścił szyby
- Wsiadaj - powiedział sucho
- Nie dzięki, przejdę się - zaprotestowałam
- WSIADAJ DO TEGO JEBANEGO SAMOCHODU!!! - krzyknął, uderzając ręką o kierownicę, nie chcąc pogarszać zaistniałej sytuacji, wsiadłam do auta, w ogóle nie spoglądając w stronę Loczka
- Ver... - Liv cicho wymówiła moje imię
- Sorry, ale w tej chwili nie mam głowy na rozmowy - przerwałam jej nim zdołała cokolwiek jeszcze z siebie wydusić, gdy tylko Harry podjechał pod mój dom, wysiadłam jak poparzona, kątem oka spojrzałam na niego... był smutny i zły, oczy jego były załzawione i pełne rozpaczy, trzasnęłam drzwiami i udałam się do domu, na wejściu ujrzałam brata bawiącego się z kotem
- Wymyśliłeś już dla niego jakieś imię? - zapytałam ściągając czerwone szpilki z nóg
- Tak, będzie się nazywał Puszek - oznajmił uradowany
- Pomysłowe, sama bym na to nie wpadła... - powiedziałam z sarkazmem i udałam się na górę, do swojego pokoju, zażyłam relaksującej kąpieli, bezwładnie opadłam na łóżko i sama nie wiem kiedy zasnęłam.

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział XIV

*z perspektywy Liv*
Och, nawet sobie nie wyobrażacie, jak przyjemnie było znów poczuć ciepło męskiego ramienia na swoim ciele.
- Brakowało mi tego, głupku. - rzekłam do Horanka, po czym cmoknęłam go w usta.
Uśmiechnął się tylko do mnie, po czym postanowił rozpocząć poszukiwania swoich kąpielówek.
Ja zresztą zrobiłam to samo ze swoim strojem. Koniec końców, staliśmy ubrani i gotowi do wyjścia, na dole przy drzwiach. Kilka minut później znaleźliśmy się już wszyscy w samochodzie, w którym za kierownicą usiadł Hazza. Na przedzie obok niego usiadła Ver, czego nie trudno było się domyślić...
Na basenie było, jak na basenie. Nic ciekawego, ale przydał nam się taki relaks.
Po godzinie wyszliśmy, wsiedliśmy do auta i nie mieliśmy pojęcia, co robić ze sobą dalej.
Pierwszy rzucił propozycję Niall:
- Może pojedziemy na jakiś koncert wieczorem? Dawno na żadnym nie byliśmy.
Z miłą chęcią przystaliśmy na ten pomysł, jednak na zegarze widniała dopiero godzina 14.
Postanowiliśmy udać się tradycyjnie do Milkshake City, a potem do domu, gdyż nie mieliśmy pojęcia, co innego możemy zrobić.
Każdy zamówił swojego ulubionego shake'a. Ja wybrałam arbuzowego, Niall jagodowego, Harreh bananowego (If you know what I mean ^^), a Ver truskawkowego.
Piliśmy napoje bez większego pośpiechu. Postanowiłam skorzystać z Wi-fi. Oczywiście, jak zawsze, weszłam najpierw na twitter'a. Przeglądając główną stronę nie natknęłam się na nic ciekawego, na nic, co by mnie ujęło. Włączyłam interakcje, a moim oczom ukazało się wiele tweetów skierowanych do mnie. You are very pretty! albo I love you, Liv! Nie miałam pojęcia, za co ci ludzie mnie kochali. Przecież to bez sensu. Jak można kogoś kochać za to, że jego partnerem jest jakaś gwiazda? No, ale dobra, w sumie to ich sprawa.
Powróciłam do przeglądania wiadomości, a po kilku minutach natknęłam się w końcu na niezbyt miłe słowa... Brzmiały one następująco: Fuck you, bitch! Ugly, fat whore!  Leave my Niall! He's mine! FUCK YOU!
Zatkało mnie. Z jednej stroni dziwili mnie ludzie wielbiący mnie, jednak wcale nie pochlebiały mi takie informacje... Zaparło mi dech w piersiach. Nie wiedziałam, co zrobić. Czy ktokolwiek mógł mnie aż tak bardzo nienawidzić? Postanowiłam, że nie pokażę tego tweeta Niall'owi. Jakoś sobie sama z tym poradzę... Oby. Nie mogę przecież go tak obciążać. Nie dość, że miał tyle własnych spraw na głowie, to ja miałam mu dorzucić kolejny ciężar. NIE.
- Halo, tu ziemia do Livi. Żyjesz? - odezwał się Harry, machając mi ręką przed nosem.
Sama to załatwię, dam radę.
- Tak, tak, żyję, tylko sprawdzałam twittera. - odpowiedziałam, po czym uśmiechnęłam się sztucznie. Na szczęście nikt nie zauważył tej sztuczności, Niall i Ver byli bowiem zbyt zajęci konwersacją, by  zwrócić na mnie uwagę. Hazza jednak okazał się bardziej spostrzegawczy i zaraz walnął prosto z mostu:
- Wiem, że coś się dzieje. Liv, powiedz mi, proszę, co się stało?
Przewiercał mnie wzrokiem. Zahipnotyzowały mnie jego zielone tęczówki, lecz po chwili udało mi się z siebie wydusić:
- Harreh... To moja sprawa, naprawdę, nie musisz się w to mieszać. Nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty. Zresztą... W razie czego pomoże mi Niall. - ponowiłam sztuczny uśmiech.
Styles złapał moją dloń, po czym włożył ją pomiędzy swoje.
- Liv. Ty nie rozumiesz. Ja CHCĘ ci pomóc. Nie obciążaj tym swojego chłopaka. Jestem twoim przyjacielem, takie kwestie naprawdę możesz mi powierzyć. Chyba mi ufasz? - zapytał i uśmiechnął się zawiadiacko.
Nie mogłam się jemu oprzeć. Zachichotałam, trochę bardziej rozluźniona i opowiedziałam o zaistniałej, niemiłej sytuacji.
Hazza, jak to Hazza. Od razu znalazł jakieś rozwiązanie. Ale czy oby na pewno dobre? O tym się przekonamy.
Wszyscy wypili już swoje shake'i. Akcję "twitter" postanowiliśmy z Harry'm przełożyć na jutro... A dziś RELAKS! Musimy żyć pełną parą!
Wróciliśmy do domu, ubraliśmy się wygodnie, ale zarazem elegancko.
O 19 wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
- Na koncert JLS! -krzyknął Nialler.
Rozpoczęła się zabawa...

sobota, 15 września 2012

Rozdział XIII

*z perspektywy Ver*

Rano obudziłam się w swoim pokoju,  w samej bieliźnie, wtulona w Harry'ego z silnym bólem głowy. Podniosłam się opierając na łokciach, nikogo prócz nas w pokoju nie było, z wyjątkiem kotka, który gryzł moje nowe buty, nie miałam nawet sił, aby go pogonić, położyłam się na łóżku, delikatnie całując mojego chłopaka. Przebudził się.
- Jak się spało? - spytał
- Nie pamiętam - zaśmialiśmy się
- Śpij jeszcze, ja idę na dół - pocałowałam go w czoło
Pomimo bólu głowy wstałam z łóżka i raczyłam się przebrać. Zeszłam na dół, na sofie siedział Lou całując się z jakąś brunetką.
- Ekhemm... - odchrząknęłam
Odkleili się od siebie
- Przepraszam - chłopak wstał
- To jest moja dziewczyna, Natalie - brunetka podała mi rękę, którą zaraz ścisłam
- Miło mi - uśmiechnęłam się
Zaraz do domu wbiegł James z rękami pełnymi toreb z TESCO.
- Zrobiłem zakupy na obiad i śniadanie - postawił reklamówki na blacie
- To może przygotuję wam to śniadanie? - zadeklarowałam się
- Ok - uśmiechnął się do mnie brat
Wyciągałam z reklamówek potrzebne mi produkty i zrobiłam kupę kanapek, które w artystyczny sposób poukładałam na talerzu i położyłam je na stole, sama biorąc jedną z nich.
- Gdzie jest moja przyjaciółka? - zastanawiałam się w myślach, z imprezy niestety nic nie mogłam sobie przypomnieć, ale niestety taka już jestem impreza bez alkoholu dla mnie nie istnieje, a że czasem wypiję go za dużo, to oto takie skutki.
- Widział ktoś Livi? - spytałam tym razem na głos, imię swojej przyjaciółki zdrabniałam od kąd pamiętam, na początku troszkę ją to denerwowało, ale z czasem przyzwyczaiła się.
- Pamiętam, że na imprezie wyszła z Niall'em na zewnątrz i z tego, co pamiętam to już nie wrócili
- Zadzwonię po nią - sięgnęłam po swój telefon i wybrałam numer przyjaciółki
- Gdzie jesteś? - spytałam
- Musiałam pogadać z Niall'em,  już wracam, zaraz u was będę - powiedziała oschło i zaraz się rozłączyła
- Czyżby się pokłócili? - zapytała się sama siebie, może to dziwne, ale często tak mam, że rozmawiam sama już ze sobą.
"Zaraz będę" mówiła Liv, minęło już z 15 minut, a dziewczyny nadal nie było, tymczasem rozmawiałam z Natalie,  sympatyczna i przede wszystkim ładna dziewczyna, i wiedzieć, że Lou z Zayn'em się o nią bili, jeśli to jest ta sama dziewczyna. Nagle drzwi mojego domu otworzyły się.
- No nareszcie,  jesteś! - krzyknęłam wstając, nawet nie patrząc nawet, kto wszedł do domu
- Czekałaś na mnie? - zaśmiał się Niall
- Aa.. to ty, myślałam, że Liv - usiadłam
- Ale czekaj, z tobą też musze porozmawiać - pociągnęłam go za rękach koszulki do pokoju obok, zdezorientowany spytał:
- O co chodzi?
- Pokłóciłeś się z Livi? - spytałam
Nic nie odpowiedział tylko spuścił głowę.
- Niall! Odpowiesz mi? - wrzasnęłam
- No, bo ona flirtowała z jakiś kolesiem...
W tym momencie do pokoju weszła Liv z uśmiechem na twarzy, gdy tylko JEGO zobaczyła uśmiech zniknął z jej twarzy i chciała uciec, ale w ostatnim czasie zatrzymałam ją.
- Macie - popatrzyłam na zegarek - 10 minut, aby się pogodzić i to wszystko wyjaśnić, a zaraz jedziemy na basen - wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
Pobiegłam na górę, aby obudzić Harry'ego i przebrać się w strój kąpielowy.
- Wstawaj, jedziemy na basen - delikatnie potrząsnęłam ramieniem Styles'a
Chłopak zamruczał coś pod nosem.
- Wstawaj - rzuciłam w niego dość mocno poduszką, wstał natychmiast. Z szafy wyciągam swój strój kąpielowy, który założyłam w łazience,  ubierając na niego moje poprzednie ciuchy, usta pomalowałam błyszczykiem, a na rękę założyłam jedną ze swoich ulubionych bransoletek. Zaraz po tym wyszłam, aby wypuścić skłóconą parę, gdy otworzyłam drzwi, całowali się.
- Czyli się pogodziliście? Możecie już wyjść i ubierzcie się!

wtorek, 11 września 2012

Rozdział XII

*z perspektywy Liv*
Kilka minut później siedziałyśmy już przed laptopem, wspólnie wygłupiając się i gadając o bzdurach, których słuchało grubo ponad osiemset osób. Nigdy wcześniej nie miałyśmy aż tylu widzów, jednak to pewnie m.in. przez te moje tweety z Niallerkiem... Oj tak.
W tle leciało "Everything about you", a my właśnie malowałyśmy sobie paznokcie, przy okazji przygotowując się do imprezki. Dziewczyny, które oglądały naszego twitcama doradziły nam w kwestii koloru. Ja więc wybrałam odblaskowy zielony, a Ver również odblaskowy różowy.
Po jakiejś godzinie wyłączyłyśmy laptopa i poszłyśmy do szafy przyjaciółki, która postanowiła mi coś ładnego pożyczyć.
- Kurczę, nie mam pojęcia co wybrać. To czy to? - bezradna pokazywałam dziewczynie wieszaki z kolejnymi ubraniami. - Pomóż!
- Hm... Myślę, że w tym będziesz wyglądała cudownie, Livi! - doradziła mi Ver.
Koniec końców ja ubrałam LINK , a moja przyjaciółka LINK.
Gdy byłyśmy gotowe, zeszłyśmy na dół, gdzie okazało się, że goście powoli się schodzą. Przyszło już kilka znajomych James'a. Zaczęłyśmy się z nimi witać i zapoznawać. Nie były to na szczęście same "kołki", tak, jak myślałyśmy. Dało się więc z nimi normalnie pogadać.
Chłopak zajął się klimatem i szybko włączył jakąś muzykę. Po niedługim czasie przyszły najbardziej wyczekiwane przez nas osoby (czyt. chłopcy).
Rozpoczęła się prawdziwa zabawa.
Niall porwał mnie do tańca, to samo zrobił Hazza z Veronicą.
Z zaciekawieniem przyglądałam się Lou, który podrywał jakąś śliczną dziewczynę. Miała może z 18-19 lat. Pomyślałam, że całkiem ładnie by ze sobą wyglądali, jednak nie chciałam wybiegać zbyt daleko w przyszłość.
Powróciłam do rozmowy i tańca z Horankiem.
- I jak tam? Podoba ci się impreza? - zapytałam dość głośno, aby przekrzyczeć muzykę.
- Jasne, jest fajnie. Przecież z tobą nie da się nudzić. - posłał mi zalotny uśmiech, któremu jak zwykle nie mogłam się oprzeć. Pocałowałam go. Po kilku minutach tańca oderwałam się od mojego chłopaka i udałam się na bok, by chwilę odpocząć. Niall w tym czasie wywijał na parkiecie z Zayn'em.
Zaśmiałam się. Usiadłam na barowym krześle i nalałam trochę coli do szklanki. Jak na razie nie chciałam pić żadnego alkoholu. Postanowiłam tego wieczoru zostać trzeźwa i poobserwować zachowania innych ludzi po pijaku. Przynajmniej taki był mój plan. Byłam bardzo ciekawa, kto zaciągnie kogo do łóżka, kto się z kim przeliże i takie tam.
- Hej, jak masz na imię? - z zamyśleń wyrwał mnie głos obcego mężczyzny.
Obróciłam się w jego stronę i ujrzałam mega przystojnego, wyglądającego na 20 lat, chłopaka.
Miał niebieskie oczy, włosy coś w stylu loków Harolda, wyraziste rysy twarzy i przepiękny uśmiech.
Na dłuższą chwilę odebrało mi mowę, jednak w końcu udało mi się z siebie wydusić:
- Hej... Ekhm... Livi. To znaczy Liv... Tak, tak, Liv.
Chłopak zaśmiał się serdecznie i wyciągnął rękę, w geście przywitania.
- Corin.
Zawahałam się, lecz sekundę później ściśnęłam jego dłoń.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez kilkanaście minut, jednak w końcu podszedł do mnie Liam, co bardzo mnie zdziwiło, i zaprosił do tańca.
Nie potrafiłam mu odmówić. Rzuciłam więc krótkie spojrzenie w stronę przystojniaka i ruszyłam na parkiet.
Ver przez cały czas wykonywała coraz to bardziej skomplikowane figury i układy z Harry'm.
- Nie wiedziałam, że taka z niej dobra tancerka. - mruknęłam pod nosem.
Całą piosenkę, którą przetańczyłam z Daddy'm, szukałam wzrokiem Niall'a. Nigdzie nie mogłam go znaleźć.
"Gdzie on jest?!"
Nie dawało mi to spokoju. Gdy tylko melodia się skończyła, przeprosiłam Liam'a i udałam się na zwiad.
"Kurczę..."
Nie miałam pojęcia gdzie jest i co może robić. Zawsze mi wszystko mówił...
Poszukiwania na parterze zakończyły się klęską. Nigdzie go nie znalazłam. Wchodząc po schodach usłyszałam czyjeś głosy dobiegające stamtąd. Podbiegłam więc, a tam zastałam dość niemiły widok dla moich oczu.
Na kanapie, w jednym z pokoi, siedział Niall, widocznie zafascynowany konwersacją z "uroczą" brunetką.
Nie mogłam w to uwierzyć. Olał mnie i siedział własnie z jakąś zdzirą , miło sobie z nią rozmawiając.
Cudownie.
Wiedziałam, że nie mogę być AŻ TAK zazdrosna, jednak kochałam go bardzo i nie mogłam pozwolić, aby ktoś go podrywał. Wiedziałam również, jak bardzo Niall był naiwny i wierzył wszystkim w każde jego słowa. Postanowiłam więc mu pomóc.
Wtargnęłam do pokoju, z impetem zatrzaskując drzwi. Nie chciałam, żeby ktokolwiek słyszał moje krzyki.
- EKHM. - zaczęłam. - Czy aby przypadkiem wam nie przeszkadzam, skarby?
Brunetka zwróciła w moją stronę twarz i patrzyła, nieco zdziwiona.
- Och. Czyżby panienka się pogubiła? Czyżby ktoś zepsuł jej niecne plany? Bardzo mi przykro, ale niestety muszę przerwać tą zabawę. Zabieram stąd MOJEGO CHŁOPAKA. - znacząco podkreśliłam dwa ostatnie słowa.
Dziewczyna patrzyła wciąż na mnie tak, jakbym mówiła w innym języku.
Niall trochę speszony rozwojem sytuacji, podniósł się z kanapy, podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- A my sobie pogadamy, chłopcze... - mruknęłam do niego, po czym wyszliśmy z pokoju, zostawiając w nim ogłupiałą czarnowłosą.





poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział XI

*z perspektywy Ver*

Równo o 16 Liv weszła do Milkeshake City, tak punktualność to jej główna cecha.
- Hej! - wesoło przywitała się ze mną
- Cześć! - odpowiedziałam jej
Zaraz po tym podeszła do nas kelnerka, skinęłam tylko głową, a dziewczyna wiedziała, o co chodzi, w końcu byłyśmy stałymi klientkami, obsługa bardzo dobrze nas znała, kelnerka po chwili przyniosła nam 2 shake'i i postawiła nam je pod sam nos.
- Słuchaj,  bo ja z bratem, a właściwie to sam brat organizuje domówkę i mogłabyś przyjść? - spytałam się Liv
- Jasne - uśmiechnęła się szeroko Evans
- A nasi chłopcy będą? - dodała zaraz
- Właśnie chcę, żeby przyszli, tylko muszę ich o tym poinformować - zaśmiałam się
- Czekaj, zadzwonię do Niall'a on im przekaże - wyciągnęła telefon i zadzwoniła do swojego chłopaka
- Livi przejdź do rzeczy, później sobie pogadacie! - krzyknęłam w stronę przyjaciółki po 15 minutach wysyłania sobie wzajemnych "całusów" z Horan'em
- Eee.. słuchaj, bo Ver organizuje domówkę i chce was zaprosić, macie dzisiaj czas? - po dłuższych przekonaniach zadała mu to pytanie
- O której godzinie? - spytała mnie
- Za dwie-trzy godzinki - odpowiedziała popijając shake'a
- Mogą przyjść - powiedziała nadal rozmawiając z Niall'em
- Koniec - wyrałam jej telefon
- Wybacz Niall, spotkacie się później - i rozłączyłam się
- Ej, co ty zrobiłaś?! - krzyknęła Liv
- Nic - wystawiłam jej język - tym razem zadzwonił mój telefon, a na całe Milkeshake City rozległ się dość głośne dźwięki moje dzwonka, Lady Gaga - Badromance
- Zrewanżuje się - założyła rękę na rękę
- Nie musisz, to tylko brat - odebrałam telefon
- Mam problem - zaśmiałam się
- O co chodzi? - spytałam
- Przyjdź do domu, to zobaczysz - rozłączył się
- O co chodzi? - spytała Livi
- Nie wiem, mój brat ma "problem" idę do domu, chodź ze mną - pociągnęłam blondynkę za rękę
Za nie całe 15 minut byłyśmy w moim domu
- W czym tkwi "problem"? - spytałam ściągając buty
Z kuchni wyszedł James na rękach trzymając małego kotka
- Skąd go masz? - zapytałam, wraz z Liv głaszcząc kota
- Siedział u nas na progu, pytałem sąsiadów, mówili, że nie wiedzą czyj, więc wzięłem go nakarmić
- Jak go nazwiecie? - spytała uradowana Livi
- A może tutaj zostać? - brat popatrzył na mnie, szczerze mówiąc nie spodziewałam się po nim takiego gestu, z tego, co pamiętam nie znosił zwierząt, kiedy ja je kochałam, w szególności koty.
- Jasne – od razu mu odpowiedziałam
- Później zastanowimy się nad imieniem, zaprosiłaś kogoś na imprezę? - zmienił temat James
- Jasne, zaprosiłam Livi, Liam'a, Zayn'a, Niall'a, Harry'ego i Louis'a
- Kogo? - zapytał zdziwiony
- Poznasz później, a ty?
- Tak, ja się zajmę przygotowaniami, a wy idźcie na górę - zachowanie mojego brata zadziwia mnie z dania na dzień, ale posłusznie udałyśmy się wraz z kotkiem do mojego pokoju.
- Zostały jeszcze 2 godziny? Robimy twitcama? - zapytała Liv rozkładając się na moim łóżku
- Jasne - powiedziałam wyciągając laptopa

niedziela, 9 września 2012

Rozdział X

*z perspektywy Liv*
Całą noc w domu byłam sama, ponieważ moi rodzice mieli nocną zmianę.
Rano, gdy już się obudziłam, nie wiedząc, co ze sobą zrobić odpaliłam laptopa i włączyłam twittera.
Na początku obejrzałam ogólnie wszystkie tweety, a potem weszłam na profil Niallerka. Na samej górze widniał jego wpis:
I miss u...
A pod spodem tysiące pytań od fanek. 
- Właśnie! Przecież one nic nie wiedzą o naszym związku. O kurde... No to nieźle się wkopaliśmy. - powiedziałam sama do siebie, po czym postanowiłam odtweetnąć Horanowi. 
"Przecież w końcu i tak się dowiedzą." - pomyślałam.
Tweet  brzmiał następująco:

@NiallOfficial I love u and I miss u, too, babe. x

Przeglądałam dalej stronę główną, aż nagle zobaczyłam odpowiedź na mojego tweeta:

  @livevans Will we meet today? x

Wyszczerzyłam się głupio do ekranu, po czym wystukałam:

@NiallOfficial Yeah, of course, honey. 12.00. You know where . x


Odpowiedź doszła po 5 sekundach:

@livevans See you soon! x


Po prostu nie mogłam doczekać się reakcji jego fanek. Przyznam, że był to bardzo zabawny widok. Tysiące, a nawet miliony wiadomości o podobnej zawartości. Coś typu: "Niall, dlaczego mnie zdradzasz?!" , "Czy ja o czymś nie wiem, Horan?!'' lub "Mężu, tłumacz mi się!". I tym podobne. 
Po prostu sikałam w majtki, czytając to.
Wiedziałam, że tego dnia mój humor będzie naprawdę świetny!
Postanowiłam się ubrać w coś ładnego. Włożyłam  TO. 
Do tego lekko pociągnęłam tuszem rzęsy, zrobiłam delikatne kreski eyelinerem i posmarowałam usta bezbarwną pomadką. 
Była 11.30. Zamknęłam dom na klucz i powolnym spacerkiem udałam się w stronę domu Niall'a. 
"You know where." miało oznaczać właśnie jego apartament.
Pod drzwiami znalazłam się punktualnie. Zapukałam i już po chwili przede mną stał chłopak-cud.
Przywitał mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Cześć, skarbie. Nawet nie wiesz, jak przez tą jedną noc się za tobą stęskniłem! - powiedział, po czym pocałował namiętnie i wyściskał po wszystkie czasy.
Weszliśmy do środka. Dom był pusty. Tylko my we dwoje. Zapowiadało się naprawdę cudownie.
Na początku Niall zaproponował wspólnie obejrzenie jakiegoś romantycznego filmu.
Oczywiście zgodziłam się od razu.
Usiedliśmy na kanapie. Zaczęło się dość nudno, jednak to, co działo się nie w filmie, lecz w rzeczywistości było naprawdę ciekawe.
Siedzieliśmy bardzo blisko siebie. W pewnej chwili Horan położył dłoń na mojej nodze i zaczął nią jechać w górę. Zachichotałam.
A gdy znalazł się przy rozporku, postanowił go rozpiąć. Z guzikiem zrobił to samo. Zaczął mnie namiętnie całować, chwilę potem położyłam się, a mój ukochany znalazł się na mnie. Ręką smerał mnie delikatnie po brzuchu. Nie powiem, było mi bardzo przyjemnie, ale nie byłam jeszcze na TO gotowa. 
- Niall, nie chcę się z tym spieszyć... Wiesz... Przepraszam...
Chłopak uśmiechnął się czarująco i odpowiedział:
- Liv, nie ma sprawy, nie masz za co mnie przepraszać, kotku. 
Pocałował mnie w usta, usiadł z powrotem w wygodnej pozycji, po czym kontynuowaliśmy oglądanie filmu.
Położyłam głowę na jego ramieniu i nawet, nie wiedząc kiedy, przysnęłam. Obudził mnie przeraźliwy dźwięk telefonu.
Uniosłam się na łokciach, ponieważ nie wiadomo jak, znalazłam się w pozycji leżącej i w dodatku pod kocem.
To znaczy, wiadomo... Niall. 
"Jaki on kochany..." 
Sięgnęłam po torebkę leżącą na stole i wygrzebałam z niej komórkę.
Na ekranie widniał napis Ver .
Nie myśląc wiele, odebrałam.
- Tak, słucham? - odezwałam się zaspanym głosem.
 - Hej, Livi! Czy ty spałaś? - powitała mnie radośnie przyjaciółka.
 - Tak, ale nic się nie stało, naprawdę. W sumie to właściwie dziękuję ci, że mnie obudziłaś. Chciałaś coś ode mnie?
- Tak, to znaczy nie, to znaczy... Tak! Czy robisz coś teraz, później... Dziś ogólnie?
Kochałam jej roztrzepany charakter rozmowy, to zawsze doprowadzało mnie do śmiechu. Z trudem się powstrzymałam i odpowiedziałam na jej pytanie:
- Aktualnie leżę w łóżku Niall'a, ale myślę, że poza tym nic nie robię. A masz jakąś ciekawą propozycję? Chętnie się skuszę. 
- Uuuu, Liv, czy ja o czymś nie wiem? 
Zaśmiałam się głośno, co musiał usłyszeć mój chłopak, gdyż zszedł z górnego piętra do salonu  z szerokim bananem na twarzy.  
- Nie, Ver, wszystko wiesz. Pogadamy o tym później, ok? To jak? 16 w Milkshake, jak zawsze?
 - Jasne! Do zobaczenia!
Zakończyłam rozmowę, po czym poinformowałam Horana o moich planach, o których w zasadzie już słyszał. 
- Okey, no to wy idźcie, a ja dziś spotkam się z chłopakami. - oznajmił.
Wyszłam spod koca, ogarnęłam swoją twarz, ubrałam buty i pożegnałam się z Niall'em.
Pocałował mnie chyba ze sto razy, aż wreszcie wyszłam. Dojście na moich wysokich koturnach zajęło mi jakieś 20 minut, lecz wreszcie znalazłam się pod drzwiami umówionego miejsca i weszłam do środka.